Tło dla codzienności
Wszystkie obiekty użyte w cyklu pochodzą z mojego domu rodzinnego i mają zachowaną skalę swoich pierwowzorów.
Wychowałem się w domu pełnym obrazów. Było ich tak dużo, że ściany większości pokojów zostały nimi całkowicie wytapetowane. Te wiszące nad szafami, półkami, bliżej drzwi i okien, były zasłonięte przez inne przedmioty. Wazony, świeczniki, porcelanowe posążki, krzyżyki, które stawały się niemal integralną częścią obrazów. Obrazy stanowiły także tło dla codziennych czynności. Niezauważalne. Zlewające się z otoczeniem. Zestawione z przypadkowo zostawionymi przedmiotami. Stawały się scenografią życia domowego.
„Stojąc wobec obrazu za szybą, widzimy w nim odbicie wszystkiego, co przed nim się znajduje: przeciwległego otoczenia, innych obrazów, widzów, wreszcie nas samych.     Do tego dochodzą refleksy świateł, rażące odblaski lamp, lśnienie powierzchni. Trudno o lepszy przykład poznawczego dysonansu. To na co powinniśmy patrzeć, zostaje zakłócone przez coś, na co patrzeć nie powinniśmy. W takiej sytuacji zwykle wysiłek nasz kierujemy na eliminację wszystkiego, co wtargnęło w obszar obrazu, dążymy do zignorowania, wzięcia w nawias tego wszystkiego, co do dzieła nie należy, lecz zostało mu narzucone, a właściwie co narzuciliśmy mu sami.” 
Praca dokumentowania zbiorów domowych, której realizacji się podjąłem, pozwoliła mi na analizę wszystkich obrazów. Znalazłem czas na obcowanie z każdym z nich z osobna. Ściągałem je ze ścian, niosłem do pracowni i fotografowałem. Podczas tego procesu zacząłem tworzyć własne zestawiania obrazów i przedmiotów. Za niektórymi z nich stoją historie rodzinne.